Pierwszy kompostownik kupiłem w Juli - plastikowy 240l. Byłem pewien, że kompost to kupa resztek: obierki, skoszona trawa, jesienne liście. I wszystko po prostu tam wrzucałem - jak do śmietnika z mokrymi. I cała ta pulpa gniła i nie przypominała z żadnej strony kompostu z internetu.
Bo w kompostowaniu jest metoda i są zasady. Są warstwy, skład i odpowiednia wilgoć. Kompost trzeba zrobić. Kompost nie zrobi się sam. Wczoraj rozgrzebałem całe te resztki z gotowania, wyrównałem powierzchnię, narzuciłem na to wszystko kolejną, suchą, warstwę - siano, które zostało nam w stodole po poprzednich właścicielach.
Potem rozebrałem starą wygódkę i odzyskałem kilka desek, z których zbiłem nowy kompostownik.
Na samym dnie ułożyłem gałęzie w kratkę, na to warstwę siana i mokrą trawę, a raczej zielono-brunatną breję. Czekam aż przeschnie i nałożę wycięte pnącza jeżyn, a na nie znowu trawę. Na przemian mokre - suche.